Żałuję, że dopiero rok temu przestudiowałam większość filmografii Heatha... Odkryłam go jeszcze w gimnazjum, w "Obłędnym rycerzu", dzie adekwatnie do tytułu, wyglądał obłędnie... Również jego gra aktorska mi się spodobała. Następnie przyszedł czas na "Zakochaną złośnicę", gdzie był po prostu zjawiskowy i stał się moim ideałem... ALE... Pomyślałam o nim "Eee to pewnie taki uroczy chłopiec, aktor dwóch ról i typ ulubieńca nastolatek", więc..... odpuściłam sobie go... W dodatku nie miałam jeszcze dostępu do internetu, a w tv wiadomo że nie puszczają filmów z kimś tak na zawołanie... Jakie było moje zdziwienie, gdy dowiedziałam się o jego Oscarze, którego otrzymał ... pośmiertnie...:-/ Na początku nie wiedziałam co się stało i chyba nawet nie chciałam wiedzieć :-/ Myślałam na początku, że zginął w jakimś wypadku, na planie filmu... (co chyba byłoby równie beznadziejne, jak otrucie lekami)... Byłam w szoku, że zmarł tak młodo... Pozniej zaczely sie reklamy filmu "Parnassus" w telewizji i dziwnie bylo mi słuchaćpódania "Ostatnia rola HL"... Nadal nie miałam internetu na stałe i tak naprawdę resztę filmów z nim obejrzałam w tamtym roku... Byłam w TOTALNYM SZOKU, jak ten uroczy, piękny facet przeobrażał się w tak skrajne charakterologicznie, różne postaci... Od geja kowboja, po buntowników, romantyków- idealistów, aż po narkomana, czy psychopatę... Każdy docenia najbardziej role w "BBM" i "TDK", ale jedną z jego najznakomitszych ról jest ta, w "Cenie honoru"...Myślę, że właśnie dziś grałby takie właśnie role w epickich filmach z rozmachem... Dziękuję mu za tych kilkanaście (niestety tylko), ról i jest mi przykro, że tak pozno go odkryłam "na poważnie" [*]